Ruch Światło-Życie Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej

Raz w roku, na przełomie roku liturgicznego w Częstochowie, odbywa się Oaza Rekolekcyjna Diakonii Jedności. Gromadzi ona osoby posługujące w diakoniach centralnych i diecezjalnych diakoniach jedności. W ramach tych rekolekcji ma miejsce, wprowadzenie w nowy temat roku formacyjnego . W kolejnym roku w Ruchu, podejmowany będzie temat ''Młodzi w Kościele''. Nasz Ruch powszechnie jest kojarzony przede wszystkim z tą grupą wiekową. Widoczne jest jednak, iż coraz trudniej trafić zarówno z Dobrą Nowiną, jak i jakimkolwiek przekazem pro wspólnotowym do młodych. Dlatego ORDJ, był czasem dzielenia się różnych diecezji i diakonii, inicjatywami jakie podejmują w ramach akcji ewangelizacyjnych. Wygłoszone były konferencje na temat jak ewangelizować dziś, oraz o tym jakie są cechy współczesnej młodzieży.

Od diecezjalnej kongregacji minęło już trochę czasu. Od naszego wrześniowego spotkania w Rokitnie mięło jeszcze więcej dni i minut, a w mojej głowie jak bumerang powraca jedna myśl. Może w zasadzie nie myśl, a słowo. To słowo to „diakonia”.Wspomniane wydarzenia pomogły mi jeszcze bardziej uwydatnić moje rozumienie diakonii. Były pomocne w tym, aby dostrzec, jak na diakonię mogą patrzeć poszczególni uczestnicy naszego Ruchu. Czy diakonia jest wspólnotą? Tak. Zrzesza nas przecież w  formalnych grupach, w których decydujemy się na podjęcie konkretnej posługi. Czy diakonia jest służbą? Większość Oazowiczów przecież wskaże, że to podstawowa odpowiedź na pytanie czym jest diakonia. Zatem diakonia to służba, którą podejmujemy, którą decydujemy się podjąć przez pewną formalną przynależność do „grup diakonijnych”. A czy możemy tej służby zaprzestać?

„Jest on jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą, które wydaje owoc w swoim czasie, a liście jego nie więdną: co uczyni, pomyślnie wypada” (Ps 1, 3). Ostatnio bardzo mocno nurtuje mnie powyższy fragment Psalmu 1. Wcale nie dlatego, że zacząłem fascynować się pielęgnacją czy sadzeniem drzew, choć niewątpliwie i taka umiejętność jest niezmiernie przydatna. Odwołując się do wyżej przytoczonego wersetu oraz znaku drzewa, myślę, że takim drzewem jest każdy uczestnik, a później animator Ruchu Światło-Życie. Każdy z nas rozpoczął kiedyś swoją formację, stykając się po raz pierwszy z Oazą na parafii, gdzie (mniej lub bardziej zaangażowani) zmotywowani przez (mniej lub bardziej zaangażowanych animatorów), wyjeżdżaliśmy na pierwsze rekolekcje Oazowe. To był moment „sadzenia nas” – podobnie jak symbolicznego drzewa - w miejscu dogodnym – „nad płynącą wodą”.

Na swojej drodze formacji w Ruchu Światło-Życie, spotkałam wielu różnych animatorów. Każdy był inny. Część z nich swoją autentycznością przyprowadzała mnie nieustannie do Boga. Troszczyli się o mnie. Byłam dla nich ważna. Razem świętowaliśmy sukcesy, razem przechodziliśmy przez życiową burzę. Rozkochali mnie w Liturgii, z cierpliwością tłumaczyli czym różni się korporał od puryfikaterza. Kiedy byli wpatrzeni w Najświętszy Sakrament, uczyli mnie jak mam się modlić. Kiedy widziałam ich regularnie klęczących w konfesjonale, uczyli mnie, nawet nie wiedząc o tym, duchowego oddychania. Na całodniowych wycieczkach nie bali się powiedzieć, że muszą się oddalić bo chcą spotkać się z Bogiem w Namiocie Spotkania. Swoimi pasjami, marzeniami, charyzmatami, autentycznym życiem, pokazywali mi żywego Boga. Uczyli mnie bezinteresownej służby, kiedy swój urlop poświęcali na oazę wakacyjną. Patrzyłam na nich z podziwem. Marzyłam o tym aby być taka jak oni. Im więcej dawali mi od siebie, tym bardziej chciałam ja dawać to samo innym.

Podkategorie