«Stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych» (Rz 8, 19)
Przez wiele lat posługi zajmowałem się głównie modlitwą i mówieniem o modlitwie. Dzięki Bogu mogłem przez wiele lat prowadzić rozmodlone życie, z długimi godzinami spędzonymi na modlitwie. Nauczyło mnie to bardzo wiele i uświadomiło niejedną prawdę o sobie samym i o moim ukochanym Tacie. Modlenie się stało się moim stylem życia, nieustannie inspirowanym obecnością Ducha Świętego w każdym aspekcie mojej codzienności. Był stały rytm, regularne praktyki, miejsce na Namiot Spotkania, częste przyjmowanie sakramentów. Były… Do momentu, gdy zostałem rodzicem i cały rytm i uporządkowane praktyki zaczęły być regularnie przerywane płaczem, grymaszeniem i zmianą pampersów. Jak sobie poradzić, gdy każde uniesienie duchowe było szybko urywane, a czas normalnie oddawany Bogu musiał być oddany Córeczce? A dzieci to się nie cyrtolą w tańcu, a Klara tańczyć lubi.
Pamiętam bardzo dobrze jeden z okresów w moim życiu, gdy Słowo Boże było jak deska ratunku. Był to czas adwentu, a ja miałem pracę, w której spędzałem całe dnie, często od szóstej rano do dwudziestej trzeciej. Nie było mowy o żadnych rekolekcjach, byciu na roratach, czy nawet chwili czasu dla samego siebie. Zmęczony wysiłkiem i stresem w pracy wracałem do domu jedynie po to, żeby umyć się, zjeść i położyć się spać, a rano wszystko zaczynało się od nowa. Mój samochód zamienił się więc w kaplicę, w której codziennie pokonując drogę z pracy do domu i z domu do pracy, słuchałem nagranego na płyty CD Słowa Bożego. Jestem przekonany, że to pokrzepiające słowa Ewangelii dały mi siły na przetrwanie i zachowanie mojej relacji z Bogiem.
Święta już za nami, również Nowy Rok. To dni, gdzie każdy z nas analizuje swoje życie i postępowanie, wyznacza nowe rzeczywistości, w których chciałby się widzieć. Jedni dołączają do motywujących wydarzeń na portalach społecznościowych - typu „Schudnę do wiosny”. Inni planują jak to zrobić, żeby przeczytać więcej książek. Ta dynamika cechująca nasze życie jest nam dana od tego, który sam jest Ożywicielem. Mówię oczywiście o Duchu Świętym, którego obecność w nas i w całym Kościele rozważaliśmy w grudniu. Składając sobie życzenia na rok 2019 chciejmy również większej otwartości na Ducha Świętego i zdolności inspirowania się Nim na co dzień.
Czas szybko leci, dopiero co zaczęliśmy rozważania o Krokach, a już zastał nas grudzień, co oznacza, że czas na trzeci artykuł. W pierwszej kolejności rozmawialiśmy o Jezusie, który zaprasza nas do relacji z Nim. Jest zbawcą, Bogiem żywym, jedyną drogą do Ojca. Kończąc pierwszy krok zadaliśmy sobie pytanie, jak sami odpowiadamy na Jego miłość. Najpiękniej na te pytanie odpowiedziała Maryja, która jest dla nas wzorem nowego człowieka. Duchowość Maryjna w Ruchu Światło Życie polega na naśladowaniu Jej postawy uległości wobec Słowa Bożego i stawiania Jezusa w centrum swojego życia.
Z kolei trzeci krok mówi nam o Oblubieńcu Niepokalanej - Duchu Świętym. W tym artykule postaramy się przybliżyć, kim jest Trzecia Osoba Trójcy Świętej. Osoba, która realnie zmienia oblicze całego Kościoła, pozostając wielką i niezgłębioną tajemnicą. Gdybyśmy tylko pozwolili Jemu, aby działał tak, jak sam tego chce, nasze wspólnoty byłyby inne.
Posłuchajmy jak brzmi trzeci drogowskaz: „Duch Święty namaścił Jezusa; dzięki Chrystusowi i ja otrzymałem Ducha Świętego, który sprawił, że narodziłem się na nowo do życia dziecka Bożego, skierowanego w miłości i posłuszeństwie ku Ojcu; dlatego chcę prowadzić życie w Duchu, poddając się Jego tchnieniu i mocy”.
Sam Jezus mówił swoim uczniom w mowie pożegnalnej, że jest pożyteczne dla nich, aby odszedł, żeby mógł dać innego Pocieszyciela, który wszystkiego ich nauczy (J 16,7). I już na początku Dziejów Apostolskich, czytamy: „Wyniesiony na prawicę Boga, otrzymał od Ojca obietnicę Ducha Świętego i zesłał Go” (Dz 2,33). Następnie uczniowie zostają napełnieni nową siłą, zaczynają dziać się cuda w całym Kościele, a Słowo Boże staje się dla nich zrozumiałe.
W wyznaniu wiary (Symbol soborowy Nicejsko-Konstantynopolitański) powtarzamy słowa „Wierzę w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela, który od Ojca i Syna pochodzi. Który z Ojcem i Synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę, który mówił przez proroków”. Jest On osobą zdolną do przeniknięcia wszystkiego, abyśmy mogli z Nim współdziałać dla jeszcze większej chwały Bożej. Ale jak to się dokonuje?
W momencie chrztu świętego każdy z nas zostaje świątynią Ducha Świętego. Formuła tego sakramentu, przypomina ochrzczonym o trzech namaszczeniach, które zostały nam dane. Ksiądz naznaczając nasze głowy olejem wypowiada słowa: „(…) On sam namaszcza cię krzyżmem zbawienia, abyś włączony do ludu Bożego, wytrwał w jedności z Chrystusem Kapłanem, Prorokiem i Królem na życie wieczne”. W Duchu Świętym jesteśmy więc kapłanami, prorokami i dziedzicami Nieba z odpowiedzialnością, aby nieść światu Boga.
Duch Święty nie jest jedynie biernym mieszkańcem swojej świątyni. Dokonuje wielkich dzieł w naszym wnętrzu. Jednym z najważniejszych jest łaska uświęcająca. Drugim cnoty teologiczne wlane (wiara, nadzieja i miłość). Idąc za św. Tomaszem z Akwinu, przedłużeniem tych cnót jest siedem darów Ducha Świętego. Ponadto są jeszcze charyzmaty odpowiadające na potrzeby wspólnoty i owoce, które pokazują kondycję serca. Ten cichy Gość w naszym wnętrzu wspomaga nasze siły, zdolności i talenty, aby zbliżać nas do Boga. On sam współdziała z nami w całej naszej codzienności.
Jeden z moich ulubionych fragmentów w Piśmie Świętym bardzo dobrze obrazuje te działanie. „Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami. Ten zaś, który przenika serca, zna zamiar Ducha, [wie], że przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą. Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według [Jego] zamiaru” (Rz 8,26-28). Duch Święty uzdalnia nas do bezpośredniego zwracania się do Chrystusa. Jest animatorem każdej naszej modlitwy. Modlimy się do Ojca przez Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym.
W moim życiu dość wcześnie doświadczyłem takiego ożywienia w Duch Świętym. Mając 13/14 lat chodziłem na spotkania Odnowy w Duchu Świętym, to było jeszcze zanim natrafiłem na wspólnotę oazową w mojej parafii. Poznałem osoby, dla których Duch nie był jedynie teorią, ale które na co dzień żyły Jego inspiracją. Sam również zacząłem modlić się więcej i codziennie rozważać Pismo Święte, a na owoce nie musiałem wcale długo czekać. Duch Święty obecny we mnie poprzez sakramenty i modlitwę, rozjaśniał mi rozważane fragmenty, przygotowując serce i umysł do późniejszej roli animatora. Wiele razy pomagał mi w trakcie prowadzenia spotkań formacyjnych, czy pisania artykułów, gdzie zupełnie spontanicznie w moim sercu rodziły się gotowe odpowiedzi na liczne wątpliwości. Ale dopiero w dorosłym życiu zrozumiałem, że to nie wszystko, a Bóg ma dla mnie przygotowane same cudowności.
Historia ta związana jest z początkiem mojej drogi zawodowej, bardzo nieudanym początkiem. Kończąc studia byłem wyróżniającym się studentem, który pojawiał się na dodatkowych konferencjach naukowych, solidnie budował kolejne pozycje w swoim CV, ale to wszystko nie pomogło mi w znalezieniu pracy. Przez prawie dwa lata błąkałem się po jakichkolwiek zajęciach, które pozwalały na zarobienie pieniędzy, coraz bardziej wątpiąc w siebie i w to, że cokolwiek ze mnie będzie. Na modlitwie pytałem Boga, gdzie jest Jego plan na moje życie, kiedy mój trud zostanie wynagrodzony? W odpowiedzi słyszałem jedynie Jego pytanie – czy wierzysz mi? Odpowiadałem za każdym razem tak, chociaż miałem w sobie pełno wątpliwości. W tym samym czasie rodziła się moja relacja do dziewczyny, która obecnie jest moją żoną. Chciałem się oświadczyć, wiedząc, że nie jestem w stanie dać jej bezpiecznego domu, wystarczającej sytuacji materialnej. Gdy kolejny raz Bóg zapytał mnie czy Mu wierzę, odpowiedziałem tak, porzucając wszystkie wątpliwości i zrobiłem krok wiary, uznając, że Duch Święty, który przez tak długi czas mnie umacniał ożywi moją sytuację. Gdy tylko się oświadczyłem (a Ola odpowiedziała „tak”) zostałem zaproszony na rozmowę rekrutacyjną. Do dziś pracuję w tym samym miejscu, mogąc budować dostatnie życie mojej rodzinie. Pozwoliło mi to zrozumieć, co znaczy, że Duch Święty jest ożywicielem. Od tamtej pory prowadzę życie zupełnie pozbawione stresu, bo wiem, że jest ktoś, kto strzeże mojego życia. Z zarabianych pieniędzy oddaję Bogu dziesięcinę, a On pomaga mi w zdobywaniu kolejnych klientów. Mimo, że przykładam dużą wagę do doskonalenia zawodowego, wiem, że to On wzmacnia mnie, nakierowuje na kolejne decyzje, odważne kroki, z ciągłym pytaniem – czy mi wierzysz.
Katechizm Kościoła Katolickiego przypomina nam, że „życie moralne chrześcijan jest podtrzymywane przez dary Trzeciej Osoby Trójcy Świętej. Są one trwałymi dyspozycjami, które czynią człowieka uległym, by iść za poruszeniami Ducha Świętego” (KKK, 1830). Jeśli w nas mieszka, to starajmy się nauczyć rozpoznawać Jego głos i natchnienia. Tym bardziej, że jest to więź bardzo bliska, synowska. Powtarzając za św. Pawłem – w dowodzie na to, że jesteśmy dziećmi Boga, sam Duch Święty woła w naszych sercach – Abba, Ojcze! (Ga 4,6). Powinniśmy również zadać sobie pytanie - czy jesteśmy posłuszni temu, co słyszymy? W jaki sposób to zweryfikować? Najprościej poprzez obserwację owoców. W tym samym liście czytamy, że owocami Ducha są miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie (Ga 5,22-23). Czy umiem je w sobie dostrzec?
Zadanie domowe:
Marek Juckiewicz
„Niepokalana jest dla mnie najdoskonalszym wzorem Nowego Człowieka oddanego całkowicie w Duchu Świętym Chrystusowi, Jego słowu i dziełu; Dlatego oddaję się Jej, rozważam z Nią w różańcu tajemnice zbawienia i naśladuję Ją.”
Strona 2 z 4