Ruch Światło-Życie Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej

Kontynuując temat kerygmatu, nadszedł na czas na naszą odpowiedź względem kochającego Ojca. Czwartym elementem jest bowiem nawrócenie. I każdy z nas przeżył swoje wydarzenie, w którym zafascynował się Bogiem, poznał Go osobiście poprzez wewnętrzne doświadczenie, a wydarzenie to spowodowało zmianę całego życia. Znamy dużo świadectw z mniej lub bardziej poruszającą nas historią. Ale czy możemy powiedzieć, że skoro raz już się nawróciliśmy, to temat ten już nas nie dotyczy? Dużo trudniej pisać o nawróceniu do osób, które już raz zdecydowały o pójściu za Chrystusem, jednak spróbujmy…

Mundial – nie sposób od niego uciec, a nawet moją niespełna czteromiesięczna córeczka, dzielnie kibicuje wraz ze mną biegającym po murawie ludkom, chociaż najbardziej lubi… Trawę… Jeszcze niedawno wielu z nas było załamanych wynikami naszej kadry, ale dla dobra tego rozważania, wszyscy poczujmy się jak reprezentujący nas piłkarze. Są duże oczekiwania względem nas. Razem wzrastamy w wierze, a naszym zadaniem jest przynieść właściwy rezultat. Czy uda się wygrać każde starcie? Co czeka po przegranej? O tym jak bardzo potrzebujemy nawrócenia świadczy też reakcja wielu nawróconych w sieci, po meczu Polski z Kolumbią. Nawet, gdy ktoś nie interesuje się piłką nożną, mógł zauważyć bardzo dużo wpisów zupełnie pozbawionych miłości, na każdym portalu społecznościowym.

W naszej oazowej formacji spotykamy się z terminem metanoi, mającym oznaczać stałe dążenie do poprawy swojego życia, stawania się lepszym chrześcijaninem. Jedną z najbardziej urzekających mnie definicji tego pojęcia znalazłem w artykule ojca Zenona Hnatczaka, z 1999 roku. Publikacja została zatytułowana „Metanoia w życiu chrześcijanina w perspektywie trzeciego tysiąclecia”. Odwołując się do innych autorów, pisze on, że metanoię pojmuje się jako proces, w którym chrześcijanin – pokonując rozdarcie z Bogiem, sobą samym, bliźnimi i światem – w wolności dziecka Bożego realizuje Królestwo Boże. Metanoia trwa od przemiany serca pod wpływem przyjęcia Orędzia Zbawienia, poprzez poprawę życia, aż po osobowe zjednoczenie z Chrystusem Zmartwychwstałym.

Dało mi to do myślenia… Na ile w swoim życiu: jako mąż, ojciec, chrześcijanin, realizuję Królestwo Boże? Raz jeszcze wrócę do mundialu – po ludzku denerwuje nas, gdy ktoś broni naszych piłkarzy, chcielibyśmy, żeby tak zwyczajnie przyznali się do błędów i unikali wszelkich wymówek. Jednak, gdy chodzi o nas, sami mamy ich tysiące w perspektywie własnego nawrócenia. Każda wspólnota jest tak mocna, jak mocny jest jej najsłabszy członek. Jaka jest dziś kondycja mojej i twojej duchowości? Cóż, przecież ciężko zadbać o regularność namiotu spotkania, czy sakramentów, gdy przygotowuję się do matury, a nauczyciele wymagają tylu rzeczy. Chodziłbym częściej do kościoła, gdyby nie sesja egzaminacyjna. Ale przecież są wakacje, też zasługuję na odrobinę spokoju. A mi osobiście? Oczywiście ciężko jest zadbać o regularność, gdy obowiązki rodzica wzywają do niekończącej się góry zadań, a przecież do tego jest też praca zawodowa. Wszyscy mamy wymówki przed Bogiem, swoje przeróżne powody, uniemożliwiające zadbanie o nawrócenie samego siebie. A przecież mógłbym kochać bardziej swoją rodzinę, być lepszym chrześcijaninem i tutaj same uśpione chęci nie wystarczą. Musimy przemieniać serca, przyjmując Orędzie Zbawienia, zaproszenie do relacji z Jezusem, o której pisałem w poprzednich artykułach z tego cyklu, aż po zjednoczenie z Chrystusem Zmartwychwstałym.

Przyjmując Jezusa do naszego życia, zupełnie zmienia się optyka spojrzenia na otaczającą nas rzeczywistość. Potrzebujesz nawrócenia, jeśli pojawia się na twoim Facebooku hejt. Potrzebujesz nawrócenia, jeśli spędzasz czas ze swoim towarzystwem na plotkach o innych. Potrzebujesz nawrócenia, jeśli nie umiesz powiedzieć bliskim, że ich kochasz (może są osoby, którym brakuje twojej pamięci). W końcu potrzebujesz też nawrócenia, gdy sam dla siebie wydajesz się być bez wartości.

Bóg czeka na twoją odpowiedź.

Marek Juckiewicz